worek
Komentarze: 0
Pora powrócić do nie wiem.
Z patrzących
znów zapodamy się w stan oglądanych.
Milczymy.
Zbyt wiele rzekliśmy.
Słuchajmy.
Wszyscy będziemy jeszcze przesłuchani.
Falują nasze przeźroczyste twarze
w prądach powietrza
wyzbyte dotyku.
Wibrują liczby wyzbyte wymiaru.
Trwają ciężary pozbawione wagi.
Co widzi słyszy nas kiedy nie wiemy
co śni nas kiedy błądzimy na jawie
co nas ogląda nakręca nagrywa
gdy nam się zdaje że jesteśmy sami?
Pora powrócić do nie wiem.
Powtórzyć
obwoływanie strąconych bałwanów
krnąbrne przestrzenie
ogień drzewo kamień
strukturę pyłu
rozpacz i nadzieję.
Dzisiaj zabiłam miliardy wspomnień.
Zrobiłam wielkie porządki i wyrzuciłam mnóstwo rzeczy.
Najchętniej rozstałam się z zeszytami z matematyki i chemii. W tym pierwszym znalazłam jakże kiedyś dla mnie krzepiące motto Alberta Einsteina.
Skoro taki geniusz powiada:
"Nie martw się swoimi kłopotami z matematyką;
Zapewniam Cię, że moje są jeszcze większe."
to totalnemu humaniście, który nie ma pojęcia o cyferkach, pierwiastkach, bryłach i innych cudach- musi ulżyć! Choć... swoją drogą... On chyba jednak nie do końca wiedział co mówił. Jego problemy nie mogły być przecież większe od moich(bynajmniej w tym zakresie).
Ile razy otwierałam ten magiczny zeszyt zawsze od nowa zagłębiałam się w jego słowa. A kiedy tłumaczono na lekcji jedno zagadnienie po trzykroć, a ja wciąż byłam nieugięta i pomimo dobrych chęci, skupienia, cierpliwości nie miałam pojęcia jak nazwać ósmy cud świata, który właśnie pojawił się na tablicy- jakże rozkoszne było wówczas przewracanie kartek w poszukiwaniu owej złotej myśli...
Zdecydowałam więc o przepisaniu kojącego motta(a nuż potomni będą mieli porównywalne problemy!) i spaleniu zeszytu.
To samo czekało chemię.
Biologii, fizyki i języków wszelakich było mi żal, więc odłożyłam je na półkę. Byłam przekonana, że to jeszcze nie ich czas.
Zeszyty zeszytami i myśli myślami, ale ja przecież nie o tym. Wyrzuciłam wiele innych cenniejszych przedmiotów i na samą myśl o tym dostaje ‘gęsiej skórki’.
Ja chyba nie byłam jeszcze na to gotowa.(mówiłam tak od sześciu lat i wciąż ocalałam te drobiazgi przez wyrzuceniem.) Wiem, że prawdopodobnie nigdy nie nadszedłby czas, bym w pełni świadoma zechciała to przenieść na śmietnik. Sześć lat dojrzewałam do tego czynu i... nie dojrzałam!
Cóż, są w naszym życiu kwestie, których nie rozwiążemy świadomie, dojrzale, odpowiedzialnie. A że czas nagli- rozwiązanie przyjść musi.
Na szczęście- ma to również swoje dobre strony. Jakoś lżej się czuję bez tych kilku drobiazgów. Czasem więc warto powiedzieć „stop!” swojej sentymentalnej naturze...
Dodaj komentarz